Leśniczy Wilhelm Rudiger z leśnictwa Eisenhammer (Żeleźnica) k. Głuska był uznanym w płn. Niemczech ornitologiem. Już przed I WŚ prowadził on obserwacje ptaków w lasach nadleśnictw Głusko (Steinbusch), Radęcin (Radenthin) oraz Stare Osieczno (Hochzeit). Wyniki swoich badań publikował następnie w czasopismach ornitologicznych i przyrodniczych. Informacje w niech zawarte stanowią ciekawy przyczynek do poznania przyrody i jej ochrony przed ponad 100 –laty.
Bielik
Gatunek ten jest największym ptakiem drapieżnym Niemiec. Rozpiętość skrzydeł dorosłego osobnika wynosi 220-250 cm. Wcześniej był on popularny w Meklemburgii, na Pomorzu i Prusach Wschodnich, lecz dzisiaj jego liczebność wyraźnie spadła. Mimo, że bielik potrafi dożyć sędziwego wieku, obecnie obserwuje się przeważnie osobniki młode. Dojrzałego ptaka nawet laik potrafi rozpoznać po białym ogonie. W rejonie Schorfheide (w Meklemburgii) gatunek ten był od niepamiętnych czasów lęgowy. Jesienią 1888, mając 13 lat, wraz z ojcem pierwszy raz stałem pod jego gniazdem w leśnictwie Grymnitz. Do dziś bieliki odbywają tam lęgi. Wówczas z gniazda wyleciały dwa ptaki. Niestety w tamtych czasach zarówno bieliki, jak i orły przednie, były zimą odstrzeliwane przez leśników. Ochrona przyrody nie znajdowała wówczas zrozumienia i stąd takie bezmyślne działania, które mój ojcie uważał za naganne. Wypchane ptaki obu gatunków nierzadko spotykano w tamtejszych leśniczówkach.
Obecnie w Nowej Marchii liczymy 3 lęgowe pary bielików; dwie w okręgu Poczdam, a jedną – o której chcę opowiedzieć bliżej, choć bez podawania lokalizacji gniazda, znajduje się w okręgu Frankfurt n. Odrą. Gatunek ten nie może być postrzegany jako szkodnik łowiecki, ponieważ latem odżywia się głównie kuropatwami i perkozami, zaś zimą padliną, patrochami (wnętrznościami zwierząt) i niektórymi gatunkami kaczek. W moim dawnym leśnictwie, jeden z bielików był taki mądry, że siadał w pobliżu miejsca, w którym polowałem na kaczki. Ryby w diecie tych ptaków stanowią rzadkość. W literaturze znajduje się informacje, że bielik buduje swoje gniazda w koronach drzew, tymczasem tu – w rejonie przygranicznym – zaobserwować można zjawisko przeciwne. Wszystkie gniazda, poza tymi, które zbudowane zostały na wyspach, ulokowano w drągowinach sosnowych na wysokości 8-10 metrów. Ochrona tych gniazd polega na otoczeniu ich drutem kolczastym.
Na największym jeziorze mojego leśnictwa (tj. J.Ostrowieckiego) są 3 wyspy. Na dwóch z nich : Helgoland (Lech) i Hauswerder (Okrzeja), znajdują się - na wysokich sosnach – liczne gniazda. W r. 1932 naliczyłem tam 7 gniazd, które należały do jednej pary i były zasiedlane na zmianę. W połowie kwietnia 1927 dostrzegłem nad Jeziorem Płociowym, 5 bielików obok siebie. Jezioro było w tym miejscu niezamarznięte i 3 ptaki kąpały się w wodzie. W połowie lipca, jedno pisklę wyleciało z gniazda położonego w sąsiednim leśnictwie. Gniazdo było tak duże, że stojąc pod nim, nie widziało się pisklęcia w nim przebywającego. Nigdy nie udało mi się zaobserwować wiecej niż 2 młode w lęgu, choć czasami ptaki składały 3 jaja. O tym, że bieliki chętnie odżywiają się padliną, mogłem się sam przekonać, kiedy w grudniu 1932 r. jeden ptak zjadł w przeciągu tygodnia całą padłą łanię. Już choćby z tego względu, należy zimą czasami pozostawiać w lesie postrzelone zwierzęta, aby ten i inne gatunki ptaków miały pożywienie. Również nasza para jest – moim zdaniem - dobrze strzeżona. Wszystkie trzy wyspy od lat znajdują się pod ochoną. Nicht nie może przybijać do nich łodzią i na nie wchodzić, a zwłaszcza spędzać na nich całych dni, co przed laty rzeczywiście miało miejsce. Skutek tego był taki, że ptaki porzucały swoje lęgi. Jeśli Administracja Leśna, wprowadziłaby podobne przepisy ochronne w całej okolicy, należałoby zapewne liczyć na drugą parę lęgową bielików.
Obecnie w Nowej Marchii liczymy 3 lęgowe pary bielików; dwie w okręgu Poczdam, a jedną – o której chcę opowiedzieć bliżej, choć bez podawania lokalizacji gniazda, znajduje się w okręgu Frankfurt n. Odrą. Gatunek ten nie może być postrzegany jako szkodnik łowiecki, ponieważ latem odżywia się głównie kuropatwami i perkozami, zaś zimą padliną, patrochami (wnętrznościami zwierząt) i niektórymi gatunkami kaczek. W moim dawnym leśnictwie, jeden z bielików był taki mądry, że siadał w pobliżu miejsca, w którym polowałem na kaczki. Ryby w diecie tych ptaków stanowią rzadkość. W literaturze znajduje się informacje, że bielik buduje swoje gniazda w koronach drzew, tymczasem tu – w rejonie przygranicznym – zaobserwować można zjawisko przeciwne. Wszystkie gniazda, poza tymi, które zbudowane zostały na wyspach, ulokowano w drągowinach sosnowych na wysokości 8-10 metrów. Ochrona tych gniazd polega na otoczeniu ich drutem kolczastym.
Na największym jeziorze mojego leśnictwa (tj. J.Ostrowieckiego) są 3 wyspy. Na dwóch z nich : Helgoland (Lech) i Hauswerder (Okrzeja), znajdują się - na wysokich sosnach – liczne gniazda. W r. 1932 naliczyłem tam 7 gniazd, które należały do jednej pary i były zasiedlane na zmianę. W połowie kwietnia 1927 dostrzegłem nad Jeziorem Płociowym, 5 bielików obok siebie. Jezioro było w tym miejscu niezamarznięte i 3 ptaki kąpały się w wodzie. W połowie lipca, jedno pisklę wyleciało z gniazda położonego w sąsiednim leśnictwie. Gniazdo było tak duże, że stojąc pod nim, nie widziało się pisklęcia w nim przebywającego. Nigdy nie udało mi się zaobserwować wiecej niż 2 młode w lęgu, choć czasami ptaki składały 3 jaja. O tym, że bieliki chętnie odżywiają się padliną, mogłem się sam przekonać, kiedy w grudniu 1932 r. jeden ptak zjadł w przeciągu tygodnia całą padłą łanię. Już choćby z tego względu, należy zimą czasami pozostawiać w lesie postrzelone zwierzęta, aby ten i inne gatunki ptaków miały pożywienie. Również nasza para jest – moim zdaniem - dobrze strzeżona. Wszystkie trzy wyspy od lat znajdują się pod ochoną. Nicht nie może przybijać do nich łodzią i na nie wchodzić, a zwłaszcza spędzać na nich całych dni, co przed laty rzeczywiście miało miejsce. Skutek tego był taki, że ptaki porzucały swoje lęgi. Jeśli Administracja Leśna, wprowadziłaby podobne przepisy ochronne w całej okolicy, należałoby zapewne liczyć na drugą parę lęgową bielików.
Rybołów
Rybołów jest w tej okolicy dośc liczny. Już przed wojną (pierwszą) znałem 4 zasiedlone gniazda, a w roku 1924 - ponieważ rozszerzyłem obszar obserwacyjny – aż 11 gniazd, do których zalatywały ptaki. Jest to jedyny ptak drapieżny, które bytność można rozpoznać, nawet jeśli nie przebywa on w miejscu lęgowym. Gniazdo znajduje się bowiem zawsze na wyschniętym wierzchołku drzewa. Okalające je gałęzie nie obumierają – jak jeszcze dziś chcą twierdzić naukowcy - od odchodów, lecz są już w pełni obumarłe przed założeniem gniazda. W czasie moich licznych obserwacji, tylko raz dostrzegłem gniazdo zbudowane na bocznym konarze. Te założone na sosnach, są mniej zagrożone, ponieważ ich żywiczne gałęzie nie łamią się tak szybko, zaś gniazda, które znajdują się na dębach lub bukach, spadają znacznie częściej, ponieważ na gatunkach tych występuje biała zgnilizna drewna. Inne poważne zagrożenie stanowią burze. Jakże często znajdowałem u stóp drzew gniazda z młodymi lub jajami. Tylko prawdziwi specjaliści potrafią wyjąć jaja z gniazd, ponieważ osobiście znam takie, które osiągają wysokość 2 metrów. Ilość chrustu użyta do budowy gniazda jest tak duża, że możnaby załadować nim duży wóz. Ilość jaj w gnieździe rybołowów wynosi 3, rzadko 4. Są to jedne z piękniejszych jaj orłów (w j. niemieckim rybołow to der Fischadler – „rybi orzeł”). Ponieważ gatunek ten odżywia się wyłącznie rybami, nienawidzą go rybacy. W Nowej Marchii -tak bogatej w duże zbiorniki wodne - zupełnie niesłusznie, ponieważ poluje on często na białą rybę, niepożądaną przez, nastawionych na hodowlę karpii, właścicieli stawów hodowlanych. Ochrona tego gatunku polega głównie na tym, aby nie pozwolić spaść gniazdu. Rybołowy, podobnie jak bocian białe, mają bowiem często problemy z ponownym założeniem gniazda. Nierzadko upływają tygodnie i para nie zdąrzy przystąpić do lęgów. Obserwacje tych ptaków przy zasiedlonych gniazdach należą do najpiękniejszych. Czasami duńscy i angielscy ornitolodzy, którzy mnie odwiedzali, niezwykle radowali się obserwując je w czasie lotów godowych lub słuchając nawoływań rybołowów. W czasie rozmów z nimi odczuwałem nawet pewien rodzaj zazdrości.
Bocian czarny
Nazywam ten gatunek również bocianem leśnym („Waldstorch”), ponieważ przecież gnieździ się wyłącznie w lesie. Jego kuzyn, bocian biały (tutaj nazwany też domowym „Hausstorch”), gnieździ się przeważnie na dachach i drzewach. Brandenburgia ma jednak ten przywilej, że posiada również kolonię bocianów białych gnieżdżących się w lesie.
Liczba par lęgowych bociana czarnego mocno spadła. Przyczynami tego stanu rzeczy były: stosowane dawniej zręby zupełne, które niszczą miejsca lęgowe oraz podbieranie piskląt – nielotów z gniazd , które następnie sprzedawano do ogrodów zoologicznych. W ten sposób nasze młode bociany wędrowały nawet za granicę. Dzisiaj ptaki te podlegają ścisłej ochronie. Ich upierzenie jest brązowo-czarne i błyszczące jak metal. Pierś, brzuch i uda są białe. Krążący bocian oświetlony słońcem, należy do najpiękniejszych ptasich istot. W Nowej Marchii ten gatunek jeszcze dziś nawet nie jest tak rzadki, trzeba jednak znać jego miejsca lęgowe. Od roku 1912 gromadziłem notatki o bocianie czarnym w leśnictwie Stare Osieczno. Do 1925 r wyleciało stąd 49 młodych. Ośmiokrotnie w lęgu było 4 pisklęta, raz tylko 2 . Można by mieć wrażenie, że liczba tego gatunku się zwiększa, jednak tak nie jest. Gniazda bociana czarnego widoczne są z daleka po białych odchodach, które nie oszczędzają nawet stojących w oddaleniu drzew. Nie zawsze są one wysokie, znałem jednak takie, które osiągnęło prawie 7 m wysokości. Bardzo często obserwowałem na terenie powiatu choszczeńskiego krążące bociany czarne wraz z orlikami krzykliwymi i rybołowami. Powyżej Moczeli nad Drawą, gdzie ma się rozległy widok, znajdują się - moim zdaniem – najlepsze stanowiska obserwacyjne. Oczywiście potrzebna jest cierpliwość i dobra pogoda z lekkim wiatrem. W takie dni bociany oraz ptaki drapieżne szybują najchętniej. Na gnieździe bocian czarny jest cichy i tajemniczy, niekiedy jednak klekocze. W nowomarchijskich lasach jest on na tyle częsty, że niejednokrotnie widziałem zdjęcia bociana czarnego na gnieździe wykonane przez moich przyjaciół.
Pozwólmy zatem temu pięknemu ptakowi do woli delektować się małymi rybkami, które łowi w wysychających w czasie suszy zbiornikach wodnych.
Liczba par lęgowych bociana czarnego mocno spadła. Przyczynami tego stanu rzeczy były: stosowane dawniej zręby zupełne, które niszczą miejsca lęgowe oraz podbieranie piskląt – nielotów z gniazd , które następnie sprzedawano do ogrodów zoologicznych. W ten sposób nasze młode bociany wędrowały nawet za granicę. Dzisiaj ptaki te podlegają ścisłej ochronie. Ich upierzenie jest brązowo-czarne i błyszczące jak metal. Pierś, brzuch i uda są białe. Krążący bocian oświetlony słońcem, należy do najpiękniejszych ptasich istot. W Nowej Marchii ten gatunek jeszcze dziś nawet nie jest tak rzadki, trzeba jednak znać jego miejsca lęgowe. Od roku 1912 gromadziłem notatki o bocianie czarnym w leśnictwie Stare Osieczno. Do 1925 r wyleciało stąd 49 młodych. Ośmiokrotnie w lęgu było 4 pisklęta, raz tylko 2 . Można by mieć wrażenie, że liczba tego gatunku się zwiększa, jednak tak nie jest. Gniazda bociana czarnego widoczne są z daleka po białych odchodach, które nie oszczędzają nawet stojących w oddaleniu drzew. Nie zawsze są one wysokie, znałem jednak takie, które osiągnęło prawie 7 m wysokości. Bardzo często obserwowałem na terenie powiatu choszczeńskiego krążące bociany czarne wraz z orlikami krzykliwymi i rybołowami. Powyżej Moczeli nad Drawą, gdzie ma się rozległy widok, znajdują się - moim zdaniem – najlepsze stanowiska obserwacyjne. Oczywiście potrzebna jest cierpliwość i dobra pogoda z lekkim wiatrem. W takie dni bociany oraz ptaki drapieżne szybują najchętniej. Na gnieździe bocian czarny jest cichy i tajemniczy, niekiedy jednak klekocze. W nowomarchijskich lasach jest on na tyle częsty, że niejednokrotnie widziałem zdjęcia bociana czarnego na gnieździe wykonane przez moich przyjaciół.
Pozwólmy zatem temu pięknemu ptakowi do woli delektować się małymi rybkami, które łowi w wysychających w czasie suszy zbiornikach wodnych.
Orlik krzykliwy
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, liczba par lęgowych tego gatunku w Brandenburgii znacznie się zmniejszyła. Przyczynili się do tego – choć w sposób niezamierzony – leśnicy. Prowadzone przez wiele lat zręby zupełne doprowadziły do tego, że buki - ulubione miejsca lęgowe orlika – stały się ofiarą siekiery. Ze wszystkich drapieżników orlik krzykliwy wykazuje najpiękniejsze loty godowe . Nawet „nieornitologom” muszą one rzucić się w oczy.
Gdy orlik już pojawi się u nas - co następuje ok. 12 kwietnia - zajmuje swoje ulubione od lat gniazdo i natychmiast rozpoczyna swoje piękne „powietrzne zabawy”. Pojedyńczy, krążący ptak wzbija się tak wysoko, że choć słychać głos, bez lornetki, nie można go dostrzec. Wkrótce rozpoczynają się owe„ szaleństwa”, składające się ze wznoszenia i opadania. Tuż przed osiągnięciem maksymalnej wysokości, ptak obraca się wokół własnej osi, unosi skrzydła nad ciałem i niczym piłka sunie w dół, wydając przy tym dźwięczne krzyki.
Chociaż orlik krzykliwy preferuje buka, jego gniazda znajduje się również na drzewach iglastych. W Nowej Marchii spotykałem je najczęściej na: buku, dębie, olszy, sośnie, brzozie, osice. Jego stan liczebny wynika również z tego, że składa on tylko jedno albo dwa jaja. Z gniazda wylatuje jednak tylko jedno pisklę. Orliki krzykliwe nie wyrządzają właściwie żadnych szkód w gospodarce łowieckiej, ponieważ ich pożywienie stanowią żaby, padalce, duże dżdżownice, a także żmije zygzakowate. Łup wypatrywany jest podczas lotu. Gdy zostanie dostrzeżony, ptak natychmiast obniża się i ląduje na ziemi. Polowanie odbywa się również pieszo na skoszonych łąkach, ale również i w wysokich trawach. Nowomarchijskie lasy zazieleniają się w normalnych latach ok. 8 maja, lęg orlika krzykliwego odbywa się ok. 10 maja. Brzegi gniazda wykładane są zielonymi gałazkami, które w określonych odstępach czasu wymieniane są na nowe. Swoją nazwę gatunkową orlik krzykliwy otrzymał niesprawiedliwie. W swoim rewirze ten ptak zachowuje się naprawdę cicho, a odzywa właściwie tylko w czasie lotów godowych. Jego głos brzmi jak klick-kliack-kliack-kliack i te piękne czyste tony są stale powtarzane. W końcu sierpnia, początku września następują odloty z naszych lasów.
Gdy orlik już pojawi się u nas - co następuje ok. 12 kwietnia - zajmuje swoje ulubione od lat gniazdo i natychmiast rozpoczyna swoje piękne „powietrzne zabawy”. Pojedyńczy, krążący ptak wzbija się tak wysoko, że choć słychać głos, bez lornetki, nie można go dostrzec. Wkrótce rozpoczynają się owe„ szaleństwa”, składające się ze wznoszenia i opadania. Tuż przed osiągnięciem maksymalnej wysokości, ptak obraca się wokół własnej osi, unosi skrzydła nad ciałem i niczym piłka sunie w dół, wydając przy tym dźwięczne krzyki.
Chociaż orlik krzykliwy preferuje buka, jego gniazda znajduje się również na drzewach iglastych. W Nowej Marchii spotykałem je najczęściej na: buku, dębie, olszy, sośnie, brzozie, osice. Jego stan liczebny wynika również z tego, że składa on tylko jedno albo dwa jaja. Z gniazda wylatuje jednak tylko jedno pisklę. Orliki krzykliwe nie wyrządzają właściwie żadnych szkód w gospodarce łowieckiej, ponieważ ich pożywienie stanowią żaby, padalce, duże dżdżownice, a także żmije zygzakowate. Łup wypatrywany jest podczas lotu. Gdy zostanie dostrzeżony, ptak natychmiast obniża się i ląduje na ziemi. Polowanie odbywa się również pieszo na skoszonych łąkach, ale również i w wysokich trawach. Nowomarchijskie lasy zazieleniają się w normalnych latach ok. 8 maja, lęg orlika krzykliwego odbywa się ok. 10 maja. Brzegi gniazda wykładane są zielonymi gałazkami, które w określonych odstępach czasu wymieniane są na nowe. Swoją nazwę gatunkową orlik krzykliwy otrzymał niesprawiedliwie. W swoim rewirze ten ptak zachowuje się naprawdę cicho, a odzywa właściwie tylko w czasie lotów godowych. Jego głos brzmi jak klick-kliack-kliack-kliack i te piękne czyste tony są stale powtarzane. W końcu sierpnia, początku września następują odloty z naszych lasów.
Ten kto będzie miał okazję odwiedzić rozległe zmeliorowane łąki nad Kanałem Sicieńskim pomiędzy Głuskiem i dawną osadą Springe, będzie miał niejednokrotnie możliwość obserwowania tego gatunku.
Opracowanie i tłumaczenie za: „Heimatgruss Rundbrief”, Z. 274, s. 39-41
Maciej Gławdel
Opracowanie i tłumaczenie za: „Heimatgruss Rundbrief”, Z. 274, s. 39-41
Maciej Gławdel